W rzeczywistości mam głębokie poczucie, że w życiu chodzi o to, żeby się zużywać, a nie tylko rdzewieć. O testowanie siebie w różnych sytuacjach. O zbieranie jak największej ilości punktów odniesienia, dzięki którym można objąć jak największą część skali, a nie tylko jej jeden wycinek.

Chodzi o doświadczanie skrajnego zmęczenia, wkurwienia, tęsknoty, odpoczywania bez zerkania na smartfon co siedem minut dwadzieścia dwie sekundy.

Chodzi w nim o seks na plaży, o kupowanie kwiatów i wspólne budowanie przyszłości. (..)

Chodzi o tracenie ludzi, bo dzięki temu będziesz wiedzieć, że czasem trzeba ich do siebie przyciągać, a nie odgrywać film, w którym role główne grają Kobiecy Foch i Męska Duma.

Chodzi o dokonywanie trudnych wyborów, o poczucie straty i samotności, bo to uświadamia ci, że nuda, poczucie bezpieczeństwa i picie wina z przyjaciółmi ma swoją bardzo dużą wartość.

Chodzi o robienie tego co najważniejsze, a najważniejsze w życiu jest to, żeby wiedzieć czego się chce. Druga najważniejsza w kolejności rzecz to wiedzieć czego się nie chce. Podchwytliwe natomiast jest to, że żeby dowiedzieć się, czego się chce, najpierw trzeba wiedzieć, czego się nie chce.